Mit o punkcie G – ile w nim prawdy?

Mit o punkcie G – ile w nim prawdy?

Mit o punkcie G – ile w nim prawdy?
February 27, 2023

Do artykułu o punkcie G doskonale pasuje zarówno tytuł „Tajemniczy punkt G”, „Magiczny punkt G”, jak i wybrany przeze mnie „Mit o punkcie G”. Dlaczego? Bo wokół niego narosło tak wiele legend, że trudno odróżnić je od rzeczywistości. Siła orgazmu, osiąganego przez pobudzanie tego miejsca, ma być tak wielka, że żaden inny orgazm nie zapewni tych samych doznań. Czy w rzeczywistości tak jest?

Choć punkt G nie ma rozmiarów Ameryki, to jednak jego odkrycie ma znaczenie nie mniejsze, niż to dokonane przez Kolumba. Potwierdzą to miliony kobiet na całym świecie, dla których eksploracja punktu G okazała się być prawdziwym przełomem w ich życiu seksualnym. Jak to jednak bywa z wielkimi odkryciami, także i to nie od razu zostało docenione. Punkt G został odkryty w 1950 roku. Dokonał tego niemiecki ginekolog Ernst Gräfenberg, który pisał o „obszarze erogennym, znajdującym się na przedniej ściance pochwy, równoległym do moczowodu, nabrzmiewającym podczas stymulacji”. Niestety, tak jak Ameryka w rzeczywistości okazała się być odkryta już wcześniej, niż udało się to Kolumbowi, tak i punkt G został opisany już w XVII przez Holendra – De Graafa (tak, tego samego, który odkrył pęcherzyki Graafa).

Nazwisko na tę samą literę, jednak o punkcie G mówi się w odniesieniu do wspomnianego wcześniej Gräfenberga. Po raz pierwszy określenie to padło w książce „The G-Spot and Other Discoveries about Human Sexuality”, napisanej w 1982 roku przez psycholog Alice Ladas oraz dwóch seksuologów: Johna D. Perry’ego i Beverly Whipple. Seksuolodzy ci byli przez długi czas zwolennikami teorii o orgazmie pochwowym i łechtaczkowym, dlatego odniesienie do Gräfenberga, który pisał o „niezliczonych punktach na całym ciele kobiety, których pobudzanie może doprowadzić do orgazmu” oraz twierdził, że „nie ma na ciele kobiety punktu, który nie daje odpowiedzi seksualnej”, wprowadziło duże zamieszanie w dotychczasowe pojmowanie kobiecego orgazmu.

To powinno też Cię zainteresować: Seks – spalanie tłuszczu i kalorii

Mała rzecz, która nie cieszy

Kiedy o punkcie G zaczęto mówić więcej, rozpoczęły się masowe poszukiwania magicznego „guzika” rozkoszy. Szukały kobiety, szukali mężczyźni – wiele szumu, choć nie wiadomo było gdzie i czego tak naprawdę szukać. Badacze przez wiele lat spierali się czym jest punkt G i gdzie jest umiejscowiony. Współcześnie przyjmuje się, że jest to obszar o wielkości dwudziestogroszówki, znajdujący się na przedniej ściance pochwy, w odległości ok. 3-5 cm od wejścia pochwy. Mimo to, nadal nie ma dostatecznych dowodów, które potwierdzają występowanie punktu G u wszystkich kobiet – choć nie zaprzecza się już jego istnieniu. Odkrycie punktu G niejako otworzyło drogę do poszukiwań kolejnych „punktów” w ciele kobiety, jednak miejsca te nie zrobiły tak zawrotnej kariery jak słynny G-spot: punkt U przy ujściu cewki moczowej, czy punkt X, nieopodal szyjki macicy.

Coraz częściej jednak mówi się, że znaczenie punktu G dla kobiecej rozkoszy jest przeceniane. Przeciwnie wręcz, zamiast ekstremalnych doznań pogoń za obiecanym nieziemskim orgazmem sprawiła, że kobiety, które nie mogły u siebie odnaleźć magicznego punktu G, zaczęły cierpieć na różne seksualne dysfunkcje. Wiele z nich odczuwało brak czegoś lub po prostu przestało cieszyć się z dotychczasowego, nawet satysfakcjonującego seksu. Część nowych dolegliwości doczekała się opracowań naukowych. Prowadzono nawet badania, dotyczące tego, jak propaganda punktu G wpływa na kobiecą seksualność (The fallacy of the G-spot and its influence on women’s Sexuality).

Autorka badań, Jennifer J. McBlaine, spytała amerykańskie kobiety między innymi o to czy wiedzą o punkcie G, w jaki pozytywny lub negatywny sposób wpływa to na ich seksualność, czy też w jaki sposób media wpłynęły na chęć odnalezienia u siebie tego miejsca. W sumie zadano kobietom 19 pytań, z których połowa dotyczyła doświadczeń z punktem G. Tylko część ankietowanych stwierdziła, że jest w stanie odnaleźć u siebie punkt G. 77 proc. tych, którym się to udało, stwierdziło, że odkrycie spełnia ich oczekiwania. Co ciekawe, 28 spośród 62 badanych kobiet przyznało, że udawały osiągnięcie orgazmu przez pobudzanie punktu G. 12 z nich nawet nie było w stanie punktu G u siebie odnaleźć. W jednym z pytań kobiety oceniały (skala od 1 do 5), jak ważne było dla nich „odkrycie” swojego punktu G. Zaskakujące, że aż 35 proc. badanych oceniło, że nie było to dla nich ważne. Tylko 11 proc. oceniło to wydarzenie jako bardzo istotne. Kluczowy zdaje się być fakt, że kobiety odczuwają silną presję doświadczania orgazmu pochwowego oraz orgazmu osiąganego przez stymulację punktu G, co, zdaniem Jennifer J. McBlaine, wynika ze zbytniej koncentracji mediów na tych formach osiągania orgazmu jako lepszych i dających silniejsze doznania.

Jak wcisnąć guzik?

Już prawie cztery dekady trwa spór o punkt G. Jedne badania potwierdzają osiąganie mega orgazmu, inne – wręcz przeciwnie. Pewne jest, że punkt G nabrzmiewa w wyniku pobudzania, choć wykazuje indywidualną wrażliwość na dotyk. Niezaprzeczalnie, odkrycie to wywołało sporą dyskusję na temat orgazmów i kobiecej seksualności. Jednocześnie stało się też powodem stresów u tych kobiet, które magicznego guzika znaleźć nie mogły. Badania niemieckie, przeprowadzone pod koniec lat 90., wskazały, że zaledwie 8,4 proc. kobiet odczuwa przyjemność podczas pobudzania punktu G. Zatem niewiele kobiet jest w stanie przeżywać rozkosz w ten sposób. Zawsze można próbować – ważne, by nie tracić równowagi i nie zamykać się na inne doznania. Punkt G nie jest żadnym guzikiem, który gwarantuje orgazm na zawołanie.

 

Napisz odpowiedź